Moja walka ze skorupiakiem rozpoczęła się 4 lata temu. Pewnego majowego dnia podczas kąpieli wyczułam zgrubienie pod piersią. Natychmiast następnego poranka udałam się wraz z mężem i córką do lekarza ginekologa, który na cito zlecił mi badanie USG i mammografii. Z wynikami, które nie napawały optymizmem, udaliśmy się do onkologa. Diagnoza była druzgocąca – RAK PIERSI.
Wspaniała Pani doktor zajęła się mną bardzo troskliwie i profesjonalnie. Natychmiast skierowała mnie na biopsję, kolejne badania i wytłumaczyła jak w pierwszej fazie będzie wyglądało leczenie oraz natchnęła mnie dużą dozą optymizmu. Nakazała zwolnić tempo życia, zmienić sposób żywienia, poleciła kosmetyki dla osób chorych onkologicznie, przekazała listę książek, z którą powinnam się zapoznać oraz w razie potrzeby zaoferowała wsparcie psychologiczne.
Pomimo szokującej diagnozy z gabinetu Pani doktor wyszłam pełna nadziei, optymizmu z myślą „rak to nie wyrok” i gotową do zwycięskiej walki.
Moim dużym szczęściem w nieszczęściu była znakomita lekarz onkolog, z którą miałam kontakt praktycznie całą dobę.
"DLA MĘŻA NIE MIAŁO ZNACZENIA, ŻE NIE BĘDĘ MIAŁA PIERSI. NAJWAŻNIEJSZE BYŁO, ŻEBYM POKONAŁA CHOROBĘ. BYŁ PRZY MNIE PODCZAS CAŁEJ TERAPII.”
Jola
W chwili otrzymania diagnozy czułam strach, lęk, okropne myśli mówiące: co będzie ze mną, co z córką, mężem, wnukami? Jak oni dadzą sobie radę. Po ochłonięciu i rozmowie z lekarzem onkologiem oraz rodziną miałam w sobie takie myśli jak walka, walka, nie dam się, ja nie jestem pierwsza, optymizm do bólu i choroba jak to choroba, trzeba się wyleczyć i już.
Przede wszystkim zwolniłam tempo życia, przestałam przejmować się drobiazgami i rzeczami mało istotnymi, poprawiłam żywienie i aktywność fizyczną. Starałam się jak najmniej się stresować. Bardzo pomagało mi wsparcie psychiczne, bycie razem, dużo rozmów, dyskusji, a także pozytywnego wspierania się w chwilach zwątpienia i załamania.
Po dwóch latach podstępne raczysko zaatakowało ponownie. Atak skorupiaka objawił się bólem prawej ręki, to mnie zaniepokoiło. Ponownie udałam się do lekarza onkologa i poprosiłam o scyntygrafię kości. Wynik był najgorszy z możliwych - przerzuty na kości. Ponownie tumany złych myśli, ile zostało mi życia, co z rodziną i bliskimi?
Na wizycie u onkologa dostałam propozycję uczestnictwa w badaniach klinicznych i to było moją wielką nadzieją i światełkiem w tunelu. Największą moją potrzebą w walce z chorobą nowotworową jest dostęp do najnowszych metod leczenia i możliwości korzystania z nich, co w Polsce nie zawsze jest możliwe i dostępne.
Pierwszą osobą, która podtrzymała mnie na duchu była Pani onkolog, mąż oraz najbliższa rodzina. W mężu i rodzinie zawsze miałam wsparcie i tak jest do dziś. Dla męża nie miało znaczenia, że nie będę miała piersi. Najważniejsze było, żebym pokonała chorobę. Był przy mnie podczas całej terapii, kiedy leżałam w szpitalu, podczas radioterapii, w trakcie badań oraz przy każdej wizycie u onkologa. Moja największa pomoc to rodzina. Docenić muszę też rozmowy i dyskusje z kobietami chorymi onkologicznie, bo nic i nikt nie zrozumie tej choroby jak druga kobieta, która przeszła podobną drogę.
Potrzeby są ogromne zarówno w terapii początkowej jak i dostępności do najnowszych leków i aparatury medycznej najnowszej generacji. Pragnęłabym, aby lekarze onkolodzy podchodzili do pacjentek z większym zaangażowaniem i sercem (ja miałam to szczęście). Powinna być prowadzona większa profilaktyka wśród społeczeństwa. Ludzie powinni wiedzieć, że rak to nie wyrok, a ta choroba jest do wyleczenia i im wcześniejsza diagnoza to większa szansa na całkowite wyleczenie. Marzy mi się, by każda osoba chora dostała leki najnowsze, najlepsze i by były one refundowane w 100%, aby nie był pozostawiony sam sobie, co w naszym kraju jest częstym przypadkiem.
Spojrzałam na świat i życie innymi oczami, cieszyłam się każdym dniem i chwilą. Zaczęłam doceniać inne wartości i priorytety, zastanawiałam się dokąd ludzie tak pędzą i czemu nie mają czasu dla rodziny, bliskich, przyjaciół, dlaczego tego nie doceniają i nie zauważają jaki świat jest piękny bez dążenia chęci mieć i być lepszym nie bacząc na bliźniego. Przecież może przyjść taki dzień, że to nie jest nic warte i liczy się tylko jedno: zdrowie i rodzina.
Kobiety! Rozpocznijcie profilaktykę, badajcie się, róbcie badana kontrolne, uważajcie na to co jecie, ile śpicie, jak często uprawiacie sport, co robicie by wcześniej wykryć chorobę i pamiętajcie- im szybciej zdiagnozujecie chorobę, tym większa szansa na wyleczenie i krótsze leczenie.
Materiał powstał na podstawie spisanych rozmów z pacjentkami chorującymi na zaawansowanego raka piersi.