Wywiad z onkologiem klinicznym panią Małgorzatą Stelmaszuk
9 lipca 2022Dla męża nie miało znaczenia, że nie będę miała piersi. Najważniejsze było, żebym pokonała chorobę. Mąż był przy mnie podczas całej terapii.
Jola, 58 lat. Od 4 lat choruje na raka piersi.
Wywiad zarejestrowano w sierpniu 2018 roku
Jolu, jaki był początek Twojej historii z rakiem piersi ?
Moja walka ze skorupiakiem rozpoczęła się 4 lata temu. Pewnego majowego dnia podczas kąpieli wyczułam zgrubienie pod piersią. Natychmiast następnego poranka udałam się wraz z mężem i córką do lekarza ginekologa, który na cito zlecił mi badanie USG i mammografii. Z wynikami, które nie napawały optymizmem, udaliśmy się do onkologa. Diagnoza była druzgocąca – RAK PIERSI.
Wspaniała Pani doktor zajęła się mną bardzo troskliwie i profesjonalnie. Natychmiast skierowała mnie na biopsję, kolejne badania i wytłumaczyła jak w pierwszej fazie będzie wyglądało leczenie oraz natchnęła mnie dużą dozą optymizmu. Nakazała zwolnić tempo życia, zmienić sposób żywienia, poleciła kosmetyki dla osób chorych onkologicznie, przekazała listę książek, z którą powinnam się zapoznać oraz w razie potrzeby zaoferowała wsparcie psychologiczne.
Pomimo szokującej diagnozy z gabinetu Pani doktor wyszłam pełna nadziei, optymizmu z myślą „rak to nie wyrok” i gotową do zwycięskiej walki.
Moim dużym szczęściem w nieszczęściu była znakomita lekarz onkolog, z którą miałam kontakt praktycznie całą dobę.
"DLA MĘŻA NIE MIAŁO ZNACZENIA, ŻE NIE BĘDĘ MIAŁA PIERSI. NAJWAŻNIEJSZE BYŁO, ŻEBYM POKONAŁA CHOROBĘ. BYŁ PRZY MNIE PODCZAS CAŁEJ TERAPII.”
Kiedy otrzymałaś diagnozę, jakie były Twoje pierwsze myśli?
W chwili otrzymania diagnozy czułam strach, lęk, okropne myśli mówiące: co będzie ze mną, co z córką, mężem, wnukami? Jak oni dadzą sobie radę. Po ochłonięciu i rozmowie z lekarzem onkologiem oraz rodziną miałam w sobie takie myśli jak walka, walka, nie dam się, ja nie jestem pierwsza, optymizm do bólu i choroba jak to choroba, trzeba się wyleczyć i już.
Jak choroba wpłynęła na Twoje dotychczasowe życie?
Przede wszystkim zwolniłam tempo życia, przestałam przejmować się drobiazgami i rzeczami mało istotnymi, poprawiłam żywienie i aktywność fizyczną. Starałam się jak najmniej się stresować. Bardzo pomagało mi wsparcie psychiczne, bycie razem, dużo rozmów, dyskusji, a także pozytywnego wspierania się w chwilach zwątpienia i załamania.
Nieoczekiwanie choroba wróciła, co było dalej?
Po dwóch latach podstępne raczysko zaatakowało ponownie. Atak skorupiaka objawił się bólem prawej ręki, to mnie zaniepokoiło. Ponownie udałam się do lekarza onkologa i poprosiłam o scyntygrafię kości. Wynik był najgorszy z możliwych - przerzuty na kości. Ponownie tumany złych myśli, ile zostało mi życia, co z rodziną i bliskimi?
Na wizycie u onkologa dostałam propozycję uczestnictwa w badaniach klinicznych i to było moją wielką nadzieją i światełkiem w tunelu. Największą moją potrzebą w walce z chorobą nowotworową jest dostęp do najnowszych metod leczenia i możliwości korzystania z nich, co w Polsce nie zawsze jest możliwe i dostępne.
Specjaliści uważają, że otrzymania wsparcia emocjonalnego przekłada się na jakość leczenia, jak było u Ciebie?
Pierwszą osobą, która podtrzymała mnie na duchu była Pani onkolog, mąż oraz najbliższa rodzina. W mężu i rodzinie zawsze miałam wsparcie i tak jest do dziś. Dla męża nie miało znaczenia, że nie będę miała piersi. Najważniejsze było, żebym pokonała chorobę. Był przy mnie podczas całej terapii, kiedy leżałam w szpitalu, podczas radioterapii, w trakcie badań oraz przy każdej wizycie u onkologa. Moja największa pomoc to rodzina. Docenić muszę też rozmowy i dyskusje z kobietami chorymi onkologicznie, bo nic i nikt nie zrozumie tej choroby jak druga kobieta, która przeszła podobną drogę.
Jolu, w obliczu raka piersi jakie są Twoje potrzeby?
Potrzeby są ogromne zarówno w terapii początkowej jak i dostępności do najnowszych leków i aparatury medycznej najnowszej generacji. Pragnęłabym, aby lekarze onkolodzy podchodzili do pacjentek z większym zaangażowaniem i sercem (ja miałam to szczęście). Powinna być prowadzona większa profilaktyka wśród społeczeństwa. Ludzie powinni wiedzieć, że rak to nie wyrok, a ta choroba jest do wyleczenia i im wcześniejsza diagnoza to większa szansa na całkowite wyleczenie. Marzy mi się, by każda osoba chora dostała leki najnowsze, najlepsze i by były one refundowane w 100%, aby nie był pozostawiony sam sobie, co w naszym kraju jest częstym przypadkiem.
Co choroba zmieniła w Twoim życiu?
Spojrzałam na świat i życie innymi oczami, cieszyłam się każdym dniem i chwilą. Zaczęłam doceniać inne wartości i priorytety, zastanawiałam się dokąd ludzie tak pędzą i czemu nie mają czasu dla rodziny, bliskich, przyjaciół, dlaczego tego nie doceniają i nie zauważają jaki świat jest piękny bez dążenia chęci mieć i być lepszym nie bacząc na bliźniego. Przecież może przyjść taki dzień, że to nie jest nic warte i liczy się tylko jedno: zdrowie i rodzina.
Jolu, odwołując się do własnego doświadczenia chciałabyś coś przekazać innym kobietom?
Kobiety! Rozpocznijcie profilaktykę, badajcie się, róbcie badana kontrolne, uważajcie na to co jecie, ile śpicie, jak często uprawiacie sport, co robicie by wcześniej wykryć chorobę i pamiętajcie- im szybciej zdiagnozujecie chorobę, tym większa szansa na wyleczenie i krótsze leczenie.
Materiał powstał na podstawie spisanych rozmów z pacjentkami chorującymi na zaawansowanego raka piersi.