Wywiad z panią Anią, chorą na raka piersi (film)
9 lipca 2022Teraz jest inaczej, niż podczas pierwszego leczenia. Umiem prosić o pomoc i umiem ją przyjmować. Uśmiecham się, od marca wróciłam do pracy, pływam.
Wywiad zarejestrowano w sierpniu 2018 roku
Kiedy dowiedziałaś się, że jesteś chora na raka piersi?
Styczeń 2013 rok, na mojej prawej piersi wyczułam guzek nad brodawką. Do głowy mi nie przyszło, że to coś groźnego. Pomyślałam, że to znowu przyblokowały się jakieś kanaliki, kiedyś tak miałam. Znajoma ginekolog kazała zrobić USG. Spanikowałam, zaczęłam szukać lekarza, któremu mogę zaufać. Badanie trwało długo. Po minie lekarza widziałam, że coś jest nie tak – skierowanie na biopsje.
Co było dalej?
Weszłam do gabinetu, zobaczyłam paru lekarzy których widzę pierwszy raz w życiu i nie mam pojęcia o czym ze sobą rozmawiają. Informują mnie, że mam raka piersi, trzeba zrobić mastektomię. Jestem w szoku. Proszę o chwilę na zastanowienie. Siedzę sama w szpitalnym korytarzu i wyję! Pielęgniarka podaje mi szklankę z wodą. Nie mam odwagi powiedzieć o tym swojej rodzinie - bardzo się boję.
Usunięto mi pierś, usunięto mi część mojej kobiecości, tak wtedy myślałam. Po operacji rozpoczęłam chemioterapię. Jestem twarda a może to życie mnie tego uczy...na pierwszy wlew jadę sama. Boję się jak przed klasówką. Odbieram telefon od mojej znajomej psycholog – Gosiu jestem z Tobą – ile te słowa wtedy dla mnie znaczyły tego nikt nie jest w stanie pojąć- mój anioł stróż! Przyszedł grudzień, koniec roku i koniec walki.
Małgosiu, co dla Ciebie oznaczała diagnoza?
Rak piersi, to wielkie „boom”. To strach o każdy następny dzień….to utrata kobiecości i patrzenie na życie innymi oczami, wszystko nabiera innego sensu. Jednak choroba dała mi też dużo dobrego, zaczęłam inaczej postrzegać świat, poznałam wspaniałych ludzi, wciąż odkrywam siebie na nowo.
"Trzeba się badać! To nie chroni przed zachorowaniem, ale wczesne zdiagnozowanie choroby może przedłużyć nam życie.”
Kiedy dowiedziałaś się, że choroba wróciła, są przerzuty? Jakie myśli, emocje Ci towarzyszyły?
Po trzech latach i siedmiu miesiącach od zakończenia leczenia udałam się do mojej onkolog. Wizyta była taka jak każda wcześniejsza – Trochę pogadałyśmy o babskich problemach. Badanie palpitacyjnie jak zawsze. Była też mina lekarza który coś znalazł. -Lewa pierś coś tam jest, malutkiego. Najpierw mammografia, wszystko było w porządku, nie widać było żadnych zmian, następnie USG i skierowanie na biopsje, kolejne badania, oczekiwanie na wyniki. Najgorszy scenariusz potwierdził- są przerzuty! Zaczęłam leczenie.
Jak rak piersi wpłynął na Twoje życie?
Teraz jest inaczej niż podczas pierwszego leczenia. Umiem prosić o pomoc i umiem ją przyjmować.
Uśmiecham się, od marca wróciłam do pracy, pływam. Po trzydziestu latach założyłam narty, żegluję, robię tysiące rzeczy, a moi bliscy patrzą się na mnie jak na wariata i pytają czy na pewno łykam chemię bo może to jakieś „fajniejsze tabletki”.
Na zewnątrz jestem tą samą osobą ale w środku jest strach trzymany na smyczy. Nie chcę martwić córki, ona ma tylko mnie. Czasem sobie popłaczę.
A mąż? Jaką rolę odegrał w procesie Twojego leczenia?
Jak się wali to wszystko: kasa, zdrowie i małżeństwo…Mój mąż zawsze mi pomagał, ale tej próby nie wytrzymał. Od września 2015 jestem sama, walczę sama o siebie i córkę, ale wracam do spokojnego domu. Żałuję tylko, że choroba dopadła mnie ponownie w momencie kiedy zaczęłam wracać do równowagi psychicznej po rozstaniu.
Chciałabyś coś przekazać innym kobietom?
Trzeba się badać! To nie chroni przed zachorowaniem, ale wczesne zdiagnozowanie choroby może przedłużyć nam życie. Mamy wtedy większe szanse by żyć, a życie jest piękne.
Materiał powstał na podstawie spisanych rozmów z pacjentkami chorującymi na zaawansowanego raka piersi.
Co wtedy było najtrudniejsze? Jakie były Twoje potrzeby?
Największą moją potrzebą było uzyskanie rzetelnej porady lekarskiej. Brakowało mi odpowiedniej ilości czasu lekarza dla mnie, przedstawienia mi opcji i możliwości leczenia, a także nadziei. Nauczona doświadczeniem swojego pierwszego zachorowania nie chciałam wertować internetu w poszukiwaniu informacji o swojej chorobie. Nie wpisałam nigdy słowa "rokowania", bo te mogłyby mi odebrać nadzieję. A ja chciałam ją mieć. Potrzebowałam "przewodnika" w osobie lekarza lub jakiejś innej osoby, która pokieruje mną i wskaże drogę, którą powinnam podążać. Jedynym takim przewodnikiem była dla mnie Fundacja OnkoCafe.
Aniu, a kto w tych trudnych chwilach przy Tobie był? Kto udzielił Ci wsparcia?
Różni ludzie dali mi różnego rodzaju wsparcie. Fundacja OnkoCafe pomogła umówić szybką wizytę u lekarza onkologa, dzięki czemu rozpoczęłam leczenie bez zbędnej zwłoki. Moi Rodzice po prostu przy mnie byli, reagowali na wszystkie moje zachcianki, potrzeby. Mogłam na nich liczyć dosłownie w każdej minucie i o każdej porze dnia. Mój ex-mąż dał mi niesamowite wsparcie w postaci zwykłego bycia przy mnie, niekoniecznie fizycznego. Wiedziałam i wiem, że żeby nie wiem co się wydarzyło lub było mi potrzebne, on stanie na głowie i to zdobędzie. Mój Syn sam zrobił dla mnie breloczek do kluczy w kształcie serca, który jest moim amuletem i gwarancją wyzdrowienia. Moi znajomi i reszta rodziny zadeklarowała wszelaką pomoc. Gdyby nie ONI wszyscy – nie wiem, jak bym sobie z tym wszystkim poradziła.
Czego potrzebujesz jako pacjentka z zaawansowanym rakiem piersi?
Chcę mieć wiedzę i prawo wyboru. Chcę, aby lekarz przedstawił mi dostępne leki, które można wykorzystać w walce z chorobą. Nawet te płatne. Chcę poznać metody leczenia, które mogłyby znaleźć zastosowanie w moim przypadku. Chcę szerokiej informacji o niekonwencjonalnych metodach leczenia, które mogą być połączone z konwencjonalnymi. Nie zamiast! To ja chcę być tą osobą, która zadecyduje o swoim życiu, a nie wyłącznie lekarz czy to, co oferuje Państwo.
Kampania edukacyjna – BreastFit. Kobiecy biust. Męska sprawa mówi o bezcennym wsparciu bliskiego mężczyzny na każdym etapie leczenia onkologicznego, a jak jest Twoim zdaniem? Jak może pomóc mężczyzna w chorobie swojej bliskiej kobiety?
Bezpieczeństwo! Pewność, że zaakceptuje mnie taką, jaką w danym momencie będę. Bez humoru, w szlafroku, bez makijażu, obolałą, marudną i... bez włosów, brwi, rzęs. Taki, który wraz ze mną, będzie wierzył, że rak to stan wyłącznie przejściowy i że życie wróci do stanu sprzed diagnozy. A kiedy wymarzę sobie jakąś dziwną potrawę – on to dla mnie zdobędzie. To przecież nie jest tak dużo, jeśli się kogoś kocha, prawda?
Co zmienił rak w Twoim życiu?
Rak całkowicie zmienił mnie i moje życie. W każdym aspekcie. Praca przestała być najważniejsza, a na pierwszym miejscu pojawiła się rodzina. Czas tylko dla mnie stał się kluczowy. I odkrycie, że najważniejszą osobą dla mnie samej jestem... ja sama! Że moje potrzeby są tak samo ważne, jak wszystkich dookoła i że nie muszę się ustawiać na samym końcu kolejki do ich spełnienia. Zaczęłam dawać sobie taryfę ulgową, bo przecież jeśli dziś nie umyję podłogi, a zamiast tego poczytam książkę, to świat się nie zawali, a ja na pewno poczuję się lepiej. Odkryłam także, jakie to cudowne uczucie nie przejmować się drobiazgami, nie oceniać, nie przywiązywać wagi do czyichś słów, które mogą mnie ranić. Dzięki tej nowej świadomości stałam się podmiotem, a nie przedmiotem tego świata. Podmiotem, który zaczął rozwijać i odkrywać w sobie swoje pasje. Zaczął realizować marzenia
i przestał marnotrawić czas. Paradoksalnie, rak sprawił, że cały ten czas przed diagnozą, w pewnym sensie mogę określić jako egzystencję. Życie zaczęło się dopiero po raku.
Co chciałabyś powiedzieć innym kobietom w kontekście dbania o zdrowie, stosowanie się do zasad profilaktyki raka piersi?
Wczesne wykrycie nowotworu daje nam wybór. Gdy stan jest zaawansowany, niektóre narzędzia sami wytrącamy sobie z ręki. Matki, powinny wpajać swoim dzieciom (nie tylko córkom), jak istotne jest wykonywanie regularnych badań. Od tego zależy ich życie. Z rakiem wcześnie wykrytym mamy szansę na całkowite wyleczenie. A nawet, jeśli przyjdzie nam się zmagać z jego zaawansowaną postacią, daje nam to szansę na długie lata w dobrym samopoczuciu. I najważniejsze - pamiętajmy, że rak nie rządzi się żadnymi regułami. Więc nie porównujmy się do innych pacjentów, bo każdy organizm jest inny, każdy parametr jest inny i są jeszcze siły, które trudno nazwać. Każdy więc ma szanse na życie, ale musimy dać mu szansę.
Materiał powstał na podstawie spisanych rozmów z pacjentkami chorującymi na zaawansowanego raka piersi.